środa, 1 lutego 2017

...i mam w sercu ranę!

W otaczającym świecie mijamy wiele osób dookoła siebie. Osoby charyzmatyczne które przyciągają do siebie swoim sposobem bycia oraz flegmatyków. Osoby które żyją           i mają pasję oraz osoby które żyją pasją. Flegmatyków, ekstrawertyków. Nudziarzy i „żywe srebra”.  Dzisiaj chce napisać o kimś kto potrafi łączyć każdą z tych skrajności. Gitarzysta, wokalista, tekściarz. Rock’n’rollowiec ale i romantyk. „Odkryłem” go późno bo dopiero rok po premierze debiutu. Znałem go wcześniej z Toruńskiego zespołu SOFA, jednak tak naprawdę nie śledziłem poczynań tego składu. A szkoda. Dzisiejszy wpis będzie o Tomku Organku. Już teraz pisząc o nim mam niemały problem, ponieważ Tomek ma ksywę, nazwisko, i nazwę zespołu taką samą, po prostu ORGANEK.
Płyty które darzę specjalnym uczuciem dziele na dwie kategorię. Te które już po pierwszym odsłuchu mnie kupiły i te których muszę posłuchać więcej razy a nawet niejako się zmusić do większej ilości odsłuchów. Debiut Organka „Głupi” zaliczam do tej drugiej grupy. Bo o ile singlowe KATE MOSS i GŁUPI JA były tymi kawałkami które od razu zacząłem nucić tak pozostała cześć materiału musiała się przegryźć. Ale to nieważne skoro summa summarum płyta nie wychodziła z odtwarzacza dłuższy okres czasu. Tomek porusza się w stylistyce bluesowo-rockowej, elementy country zwłaszcza w tekstach, oraz nieco folku amerykańskiego. Na debiucie znalazła się nawet piosenka w starym dobrym dancingowym stylu.
Na początku zaznaczyłem, że Tomek łączy w sobie flegmatyka oraz ekstrawertyka. Wystarczy posłuchać jego tekstów („nie mówił nic, do lustra pił”) lub wywiadów i mamy obraz człowieka który do końca sam nie wie czego chce, może nawet nieco zagubionego
w naszym świecie. Takiego który najlepiej czuję się w swoim własnym świecie. Z drugiej strony podczas koncertów jest jak to kiedyś Dawid Podsiadło powiedział sam o sobie „scenicznym zwierzem”. Koncerty dają nową jakość, świetna komunikacja z publiką, dynamiczność, energia działająca na zasadzie sprzężenia zwrotnego.
Premiera drugiej płyty miała miejsce w grudniu ubiegłego roku, jednak do tej pory jej nie nabyłem, więc nie przesłuchałem. Materiał znam jedynie z koncertu z warszawskiej Stodoły, gdzie gościnnie na scenie pojawił się Nergal w o ironio kawałku „Ki czort”. Mocnym utworem jest singlowy „Missisipi w ogniu”, na koncercie dobrze wypadła również „Wiosna”, z mocno hipisowskim tekstem. Generalnie podczas pisania tego tekstu włączyłem sobie Organka ze Spotify, i dokładnie w tym momencie poleciał utwór „Ki Czort”, więc ku mojej uciesze płyta jest już dostępna do odsłuchu. Recenzja niebawem.
Podsumowując, na polskiej scenie brakowało tego typu człowieka. Tworzy można by powiedzieć prostą muzykę rockową, żywiołową, większość tekstów po polsku. Należy zwrócić uwagę również na interpretację cudzych tekstów („Jestem niczyj” pióra Edwarda Stachury). Tomek jest postacią bardzo wyrazistą, z bardzo ciekawym wizerunkiem, z którego muzyką poniekąd  się utożsamiam. W kwietniu koncert w warszawskim Palladium. Do zobaczenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz